Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Od Bo – Trochę strachu…

Pewnego dnia ja i Folium chodziłyśmy po watadze i rozmawiałyśmy. Zobaczyśmy naszego Snake Eyes’a i nowego członka, Kiiyuko. Od razu do nich podeszłyśmy.
-Cześć! Jestem Bonum Aporiatio! – przedstawiłam się – Możecie mówić mi Bo albo Bonum. Jestem samicą Beta.
- A ja jestem Folium! Jestem przywódczynią stada i wcale się sobie nie dziwię!
-A do tego jesteś bardzo skromna. – Folium spojrzała na mnie zdenerwowana
-Cześć. Jestem Kiiyuko. – przedstawiła się – Wiecie kto to, ten taki małomówny? – zapytała szepcząc
-To jest Snake Eyes. Jest raczej cichy i spokojny chyba, że jest wojna, bo do bicia, to on jest pierwszy! – odpowiedziałam – Jednak lepiej nie mówmy o nim… Nie lubi tego…
-Przecież jesteśmy daleko…
-Ale on ma super słuch. Baaardzo super!
Folium podeszła do Snake Eyes’a i zaczęła pytać, co on przed nami ukrywa. Snake Eyes zrobił dziwną minę, jakby miał zamiar wybuchnąć i odwrócił się od niej.
-No nie bądź już taki skromny! – nalegała – Pokaż, co tam masz!
Snake Eyes wstał i odszedł.
-Ej! Gdzie idziesz?
Snake Eyes zatrzymał się na chwilę i powiedział:
-Zamek Blaveur. – i poszedł dalej
-Dziewczyny idziecie? – zapytała Kiiyuko – Bo ja tak.
Folium chciała coś powiedzieć, ale je zdążyłam zrobić to pierwsza:
-Nie… My raczej posiedzimy tutaj.
-Wasza strata – wzruszyła ramionami, pomachała nam łapą na pożegnanie i odbiegła
-Pfff… To co robimy? – spytała Folium tonem wilka bez sensu życia
-Możemy ich pośledzić. – uśmiechnęłam się
-Dobra! – Folium zaczęła biec
-Ale… Ja tylko żartowałam! – krzyknęłam, ale niestety Folium była już daleko i tego nie usłyszała albo… Nie chciała usłyszeć… - Och! Super, Bonum! Teraz masz przechlapane! – powiedziałam sama do siebie i pobiegłam za Folium. Gdy Folium zobaczyła, że ją doganiam zaczęła machać skrzydłami i wznosić się coraz wyżej. Zapomniała, że pomimo tego, iż nie mam skrzydeł umiem biegać po powietrzu, więc dogoniłam Folium i przycisnęłam ją do ziemi.
-Folium, wiem, że jesteś ciekawska, ale to będzie Cię przerastać!
-A Ciebie nie interesuje, co tam jest?
-Interesuje, ale… - w tym momencie przerwała mi Folium
-No, to chodź!
-Nie! Nie interesuje mnie co tam jest! Jeżeli tam jest jakiś Zombiewoolf, kościej czy duch?
-To fajnie… (!) I oni rozkazują nam tu zostać, żeby ominęła nas cała zabawa! – Folium przymrużyła oczy i straciła dobry nastrój – Musimy tam pójść! – rozkazała
-Jak chcesz coś strasznego, to idź na Bagna Strachu!
-Dobra! – Folium znowu dała oznakę entuzjazmu
-Przecież ja mam stracha przed… Em… No, wiesz? (…) – powiedziałam speszona
-Wiem. Jak nie chcesz, to nie idź! – face palm z mojej strony
-Dobra… Pójdę… Ale tylko po to, żeby Cię kontrolować!
-Jak na obozie bobrów?
-Jak na obozie bobrów. – odpowiedziałam stanowczo (obóz bobrów to takie nasze wspomnienie). Poszłyśmy na Bagna Strachu. Zawsze korciło mnie, żeby tam pójść, ale za bardzo się bałam. Folium to widziała, więc próbowała mnie pocieszyć i dodać mi otuchy, ale… Tak naprawdę sama bała się bardziej niż ja albo chociaż tak samo. Gdy położyła jedną łapę na podmokłym gruncie bagno zaczęło ją „wsysać”. Szybko wyciągnęła brudną łapę i powiedziała:
-Nie wiem czy damy radę tędy przejść… Teren jest bardzo podmokły i może w każdej chwili nas „wessać”…
-To co zrobimy? – spytałam przerażona
-Przejdziemy po odpowiednich miejscach… Widzisz? Tam jest twardy grunt! Spokojnie utrzyma słonia! Na pewno damy radę po nim przejść!
-Ok… - powiedziałam niepewnie. Folium prowadziła przez bagna. Nagle, ni stąd, ni zowąd usłyszałyśmy samotne wycie. Zaczęłyśmy uciekać w przeciwną stronę od wycia. Po chwili ucieczki skończył nam się dobry grunt do biegu. Odwróciłyśmy się. Przed nami stał szkielet wilka. Znieruchomiałam.
-Bonum! Musisz przywołać chmurkę!
Nic.
-Chociaż się w coś zmień!
Nic. Szkieleton zaczął na nas biec, a wtedy Folium rozpostarła skrzydła i podleciała do góry mówiąc w tym samym czasie:
-Leć, Bonum! Leć!
Nic. Wszystko słyszałam, co mówiła, ale nie mogłam się ruszyć. Strach mnie tak sparaliżował. Folium podleciała i zabrała mnie ze szponów kościeja. W tym momencie musiała wykazać się odwagą. Walnęła z całej siły kościotrupa w głowę, swoim skrzydłem, tak mocno, że aż mu odpadła.
-Ha, ha! Nie masz głowy! Jak teraz wygrasz?
Gdy tylko to powiedziała, od razu kościej powstał, a głowa mu się sama „nałożyła”.
-Ups… Niepotrzebnie to powiedziałam…
Zaczęła się wycofywać. Kościej chciał już mnie zaatakować, kiedy Folium chwyciła go i cisnęła w kamień. Rozsypał się, a po chwili znowu odbudował. Folium zaczęła walić go kłodą mówiąc:
-Nikt! Nie! Ma! Pra! Wa! Bić! Mojej! Przyjaciółki! – waliła go wymawiając każde kolejne słowo – Ro! Zu! Miesz!?
Szkieleton złapał kłodę, ścisnął i rozwalił w pięści. Folium znowu zaczęła się wycofywać. Po chwili walnęła plecami w drzewo. Nie wiedziała, co ma robić, gdzie uciekać. Szkielet skoczył, i gdy prawie ją miał ona podleciała tym samym „zabijając” potwora. Walnął z całej siły głową w korę drzewa i rozsypał się. Folium czekała, kiedy się zacznie odbudowywać, jednak on nie dawał znaku życia.
-No! I tak powinno być! – podleciała do mnie – Było blisko, hę? – zaczęła mnie szturchać – Hę? Hę? – i wtedy szturchnęła za mocno, a ja wpadłam do bagien. Folium była zakłopotana i już chciała krzyczeć, ale powstrzymała się i tylko powiedziała; – Ups… - i uśmiechnęła się głupio, jakby do kamery, gdy ja tym czasem się topiłam
<Proszę Cię napisz jak mnie uratowałaś, bo ja nie chcę tkwić w tym bagnie! ;P>

Tajemnice Złotej Księgi - Rozdział 5 - Walka







Pewnego dnia Ignis był w ponurym nastroju. Siedział znudzony i rozmyślał o czymś co miałoby dać trochę szaleństwa w jego bezsensowne życie. W pewnym momencie wpadł na pomysł. Były nimi Walki. Walki miały się odbywać co tysiąc lat i  jeżeli każdy uczestnik walczyłby wraz ze swoją partnerką/em, chyba, że nie miałby pary (np.: Silva i Aqua), wtedy i druga para musiałaby się rozdzielić i zadecydować kto będzie walczyć w tej rundzie. Ten kto by wygrał zostałby ogłoszony "Władcą Bogów". Gdy Ignis powiedział to reszcie bogów... Nie byli tym zbytnio zachwyceni... Ignis powiedział, że będą walczyć, ale tylko dla zabawy i po to, żeby wiedzieć, kto jest "najlepszy" w tym tysiącleciu. Bogowie (choć niechętnie) zgodzili się, by ulżyć bratu. Trzy dni później rozpoczęły się pierwsze walki. Silva zapaliła maczugi ogniem i z kapką zmartwienia oznajmiła, że walki czas zacząć. Pierwsi walczyli Ignis i Aqua. Ignis zaczął biec. Wyszczerzył kły i rozpalił się cały ogniem. Aqua zaczął biec. Skoczyli na siebię i zaczęli się bić, gryżć i drapać. Za pomocą swoich mocy zrobili "tornado ognia" razem z "wirem wodnym" i połączyli oby dwa cudy (?) natury. Walczyli długo i zaciekle. W końcu Ignis wygrał. By okazać swoją dominację przekształcił się i wyglądał jak wilk zrobiony z lawy. Wyszczerzył kły w znaku, że jest gotów na kolejną walkę. Druga walka to Powietrze vs Śmierć. Bogom śmierci nie zależało na wygranej, bo wiedzieli, że musieliby wtedy walczyć z kolejnymi wilkami, więc dali wygrać bogom powietrza. Walk było 17. Ostatnia walka to Powietrze vs Ogień. Oxygenium i Air walczyli bardzo zaciekle. Ignis był zmęczony po wszystkich walkach, więc ledwo się ruszał. Magma także była zmęczona, ale dzięki swoim zdolnościom zmieniła się w ognistego Feniksa i walczyła dalej z nową porcją energii. Bogowie powietrza przegrali, a bogowie ognia wygrali. Silva ogłosiła ich "Władcami Bogów" i... Walki się skończyły. Następne odbywały się co 1000 lat, a Ignis zawsze je wygrywał i zostawał "Władcą Bogów".

Koniec Rozdziału 5

Tajemnice Złotej Księgi - Rozdział 4 - Miłość, Przemiana, "Zapuszkowanie" i Nadanie Imienia


Fertus







 
 

Pewnego dnia (po miesiącu od próby zabicia Ignisa), nieudany projekt Silvy miał zostać uwięzionym już na zawsze w Spiskowni. Eksperyment spędził ten czas w ciemnej, opuszczonej i starej (strasznej) skrzyni. Niestety, na nieszczęście bogów zaklęcie nie wytrzymało do ich przybycia. Gdy zaklęcie przestało działać, a kiedy wrota (w których był uwięziony) się otworzyły, wyrzutek nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi, ale też nie był głupi, więc wykorzystał sytuacje i uciekł. Kiedy doszli na miejsce, Silva była zrospaczona, ponieważ w każdej chwili mógł ich zabić lub posiąść ich moce. Co prawda chciał ukraść ich moce, ale oni wciąż stali na warcie. Myślał i myślał, ale nic nie wymyślił. Przybiegł na polanę. Tam ujżał istotę piękną... Była nią Muza. Muza spojrzała się na niego i przekręciła głowę ze zdziwienia. Stworzenie uśmiechnęło się (co było dla niego nowością). Muza nabrała powietrza w płuca i wykrzyknęła: "To ten projekt!!!". Nie było takiej opcji, żeby inni tego nie usłyszeli, ponieważ jej głos roznióśł się po najdalszych zakamarkach świata. Stwór przymrużył oczy, by lepiej przyjrzeć się samicy. Nagle usłyszał od tyłu szczekanie i dyszenie. Uciekł. Dyszący i zmachani bogowie ostrzegli niedoświadczoną Muzę przed uciekinierem. "Uciekinier", którego później nazwano Malum'em nie chciał się poddać. Zakochał się w Muzie (to też było dla niego nowe) i nie zamierzał odpuścić, dopóki jej nie zdobędzie. Miłość - wcześniej myślał, że to obrzydliwość i niemożliwość u niego w życiu, a teraz... Zakochał się. Teraz właśnie to słowo znaczyło dla niego najwięcej... Nawet więcej niż moce bogów...W końcu wymyślił plan, w którym zmienia wygląd, zaprzyjaźnia się z Muzą i zaczyna z nią "chodzić". Tak też zrobił. Zmienił się w fioletowo - czerwonego, chudego i słabego wilka. Miał panować nad muzyką (co miało pomóc mu w dalszej części planu). Nazwał siebie Fertus. Przybiegł na polanę. Muza nadal na niej siedziała. "Fertus" usiadł z daleka i zaczął się pokazywać. Muza od razu go zauważyła i przystąpiła do obserwacji. Kiedy Fertus nie robił już na niej większego wrażenia odwróciła się, a on zaś do niej podszedł. Muza nie była nim zbytnio zainteresowana, ale też nie była wredna, więc porozmawiała z nim. Fertus miał ciekawe zainteresowania i opowieści (dla Muzy), ale kiedy wspomniał o sobie (o Malumie), od razu Muzie zaczęło się robić niedobrze, więc lekko zdenerwowany zakończył temat i odszedł, ale nie porzucił swojego planu. Znalazł potulne miejsce i zdenerwowany, myśląc o Muzie, zasnął. Wczesnym rankiem poszedł szukać swojej "wielkiej miłości" i znalazł ją. Siedziała pod drzewem, z zamkniętymi oczami, nucąc i co chwilę wygwizdując jakąś melodię. Podszedł do niej i zaczął nucić podobną melodię. Muza otworzyła leniwie jedno oko i gdy spostrzegła, że wilk, który przed nią stoi, to Fertus, to od razu się ożywiła i wstała otrzepując kolana. Przywitali się podaniem łapy i zaczęli rozmawiać (głównie o muzyce). W pewnym momencie Fertus spytał się Muzy, co ona o nim sądzi, a ona odpowiedziała: "Sądze, że jesteś bardzo uczuciowy, miły, przyjacielski, towarzyski, czuły, wrażliwy i że nie jedna dziewczyna chciałaby być Twoją partnerką..." (czego nie dało powiedzieć się o Malumie). Wtedy on spytał się: "A czy, piękna, utalentowana, muzykalna, odważna i świetna dziewczyna o kolorze szaro-białym, z naszyjnikiem z kwarcu na szyi też by chciałabyć moją partnerką?", a Muza na to: "Sądze, że byłaby tym zachwycona, więc jeżeli chcesz być jej partnerem lepiej od razu ją poproś, a ona na pewno się zgodzi.", gdy wymówiła te słowa uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. Fertus zamrugał i zaniemówił na chwilę, a potem odwrócił się i odszedł. Następnego dnia znów szukał Muzy. Tym razem siedziała w jakiejś grocie. Podszedł do niej, ale ona nie była zbyt uradowana jego przybyciem. Odwróciła się. Fertus bez wahania zaczął mówić: "Droga Muzo... Wiem, że wczoraj zachowałem się nieodpowiednio w stosunku do Ciebie, ale teraz, gdy już to przemyślałem, chciałem powiedzieć, czy... Czy zechciałabyś zostać moją partnerką?". Muza nadal odwrócona wzruszyła ramionami. "Wiem, że to dziwne, ponieważ ja to zwykły wilk, a Ty to bogini i masz dopiero tydzień, ale pomyśl! Ja... Czuję coś i myślę, że samica, do której mówię tę słowa czuje to samo...", Muza odwróciła się i spojrzała na Fertusa ze zdziwieniem w oczach, po czym znów odwróciła wzrok od wilka i powiedziała: "Może czuje, a może nie! Co Ci do tego!?". Fertus chwilę patrzył na nią i powiedział: "Bo ja... Kocham ją.". Muza spojrzała na niego z niedowierzeniem w oczach i zaczęła płakać. Przytuliła się do niego i wyszeptała: "Ona też to czuje... Ona też go kocha...", a on odpowiedział na to: "W takim razie niech nie płacze tylko na niego spojrzy!". Muza spojrzała się zapłakana. "Już nie płacz... On jest bardzo szczęśliwy, że ona czuje to samo... Że ona go kocha...", Muza cała we łzach szepnęła: "Ona wie, ale... Co ona ma zrobić, żeby on uwierzył?". Fertus spojrzał na nią czule i jednocześnie konsekwentnie i szczerze: "Ma go pocałować oraz obiecać, że nigdy we wszechświecie nie pokocha żadnego innego wilka i ma także dotrzymać obietnicy.". "Ona obiecuje...", Muza podciągnęła się do policzka Fertusa i go pocałowała i jeszcze raz przytuliła. Wtulając się w jego sierść powiedziała: "Ja przysięgam, że nigdy o Tobie nie zapomnę... Nawet, jak będę mieć ponad bilion lat, a Ty będziesz już u Morsa i Mori... Ja nigdy o Tobie nie zapomnę...". Zakochani siedzieli tak chwilę, tuląc się do siebie, ale potem Fertus powiedział: "Wiesz, że w związku nie wolno mieć tajemnic?", Muza tylko kiwnęła głową, a Fertus kontynuował: "Właśnie ja mam jedną, ważną tajemnicę, o której musisz wiedzieć, ale postanowiłem, że powiem Ci to dopiero w tedy, kiedy będziesz już moją ukochaną... Obiecaj, że nikomu nie wygadasz, bo od tego zależy moje życie, dobrze?". Muza potrząsnęła głową. Fertus wziął głęboki wdech, ale zanim zaczął mówić usłyszał, że ktoś zbliżał się do nich. "To co mi chciałeś powiedzieć?", Fertus nie odpowiedział, tylko złapał Muzę za nadgarstek i schował ją w krzakach wypowiadając te słowa: "Zaczekaj tu, dopóki nie powiem Ci, że możesz wyjść, dobrze?", Muza przestraszona kiwnęła głową, a Fertus pobiegł w przeciwną stronę od Muzy, zamieniając się w Maluma. Odciągnął wszystkich bogów dosyć daleko od Muzy i wrócił już w postaci Fertusa. Muza była bardzo szczęśliwa, gdy zobaczyła swojego ukochanego i od razu zadała pytanie: "To co chciałeś mi powiedzieć?", Fertus uważał, że narazie jest jeszcze na to za wcześnie, więc milczał. Po chwili milczenia Muza spytała: "Lubisz dzieci?", Fertus tylko kiwnął glową. Muza zaproponowała, żeby poszli nad staw, a Fertusowi spodobał się ten pomysł. Młoda bogini weszła do wody, ale jej partner został na stałym gruncie. Spytała się go: "Nie chcesz popływać?", odpowiedział: "Nie czuję więzi z wodą". Muza zmarszczyła brwi. Popłynęła w pław. Fertus wypatrywał jej, ale w końcu zniknęła mu z oczu. Zaniepokoił się. Nie wypływała przez pięć minut. Wtedy wstał, żeby lepiej widzieć obszar, w którym zniknęła. Nagle poczuł czyjąś łapę na swoim ramieniu. Ta łapa należała do Muzy. Muza uśmiechnęła się czule i spytała: "Czy martwiłeś się o mnie i czy tęskniłeś?".  Fertus złapał ją na wysokości barków i odpowiedział: "Bałem się... Bałem się, że utonęłaś!". Muzie tylko zaśmiały się oczy. Fertus spytał się jej: "Możemy iść? Wolę tu nie przebywać...", ona: "Czemu? Masz złe wspomnienia?", odpowiedział: " To część mojej tajemnicy...". Muza uśmiechnęła się i "wrednie" zmarszczyła brwi. Wepchnęła swego ukochanego do wody. Fertus wypłynął i wypluł wodę. Spojrzał na Muzę lekko zdenerwowany. Wyszedł na ląd i otrzepał się. Muza zaczęła się śmiać, widząc "puchatego" partnera. Fertusowi się to nie spodobało. Chwycił Muzę i chciał ją wrzucić do wody, ale ponieważ nie był tak silny, jak dawniej (ta przemiana...), więc wpadł do wody razem z nią. Wynurzyli się razem. Fertus jeszcze bardziej zezłoszczony popatrzył na Muzę, a ona odwdzięczyła się uśmiechem... Takim bardzo przyjemnym i czułym uśmiechem. Fertus lekko się zawstydził. Chwilkę się tylko uśmiechał, ale w końcu nie mógł się powstrzymać i wybuchł śmiechem. Muza dołączyła do niego. Para śmiała się tak dłuższą chwilę, a potem Fertus skoczył na Muzę. Zaczęli chlapać się wodą, a potem z niej wyszli i ogrzewali się na trawie, przy popołudniowym słoneczku. Nastał wieczór. Para wpatrywała się w słońce, które zachodziło za horyzont i przytulała się do siebię. Fertus spytał się Muzy czy jest z nim szczęśliwa, a ona tylko uśmiechnęła się śpiąco i zasnęła, podtrzymywana przez łapy Fertusa. Obudziła się następnego dnia rano, przy dużym masywie górskim. Ziewnęła. Po chwili przeciągania postanowiła poszukać Fertusa. Wstała i poszła. Znalazła go w gawrze na wschód od miejsca jej pobudki. Spał. Położyła się obok niego i przyłożyła mu łapę do czoła. Fertus lekko otworzył oczy. Był bardzo niewyspany, więc spojrzał na Muze i przez chwilę nie mógł jej rozpoznać. Wstał i przetarł oczy, po czym znowu zasnął. Muza postanowiła nie budzić partnera, tylko pójść do Silvy. Gawędziła z nią o Fertusie i o jej projekcie. Silva bardzo zainteresowała się jej partnerem, więc wypytywała o wszystko. Po pewnym czasie zaczęła coś podejrzewać, bo jak to możliwe, że jej partner ma podobne moce do jej mocy i w ogóle jest taki "idealny". (?) Jednak nie wszczęła dochodzenia. Miała poważniejsze zmartwienia (problemy z projektem...). Muza wróciła do Fertusa baaardzo późno, ponieważ była już dwudziesta (ona przesiedziała u Silvy 12 godzin). Fertus dalej spał. Muza go obudziła i spytała, co będą robić przez resztę dnia, a Fertus odpowiedział: "Jest już odrobinę późno... Nie wolisz pospać?". Muza zmarszczyła brwi, zdenerwowana i odpowiedziała: "Dzisiaj pełnia, więc będę musiała wyć całą noc... Miałam nadzieję, że mi potowarzyszysz...". Fertus otworzył oczy i zgodził się trochę niechętnie. Godzinę później Muza rozpoczęła"północne wycie". Fertus zaczął przysypiać. W pewnym momencie wycia, Muza spojrzała się na Fertusa i zaczęła się nad czymś bardzo intensywnie zastanawiać. Po chwili popchnęła go. Fertus otworzył oczy ze zdziwienia. Na twarzy muzy pojawił się lekki grymas. Nie była zbytnio zachwycona faktem, iż jej partner zasypia przy jej wyciu. Odwróciła się od niego. Fertus wstał i w odwecie popchnął Muze. Muza sturlała się z górki na polanę pełną przepięknych kwiatów. Fertus pobiegł za nią. Gdy Muza go zauważyła zaczęła mówić: "Spójrz na te kwiaty... Czyż nie są piękne?", na to on odpowiedział: "Kwiaty? Jak dla mnie to Ty jesteś piękniejsza... Piękniejsza, niz gwiazdy, niż słońce i księżyc i wszystko, co piękne razem wzięte.". Muza uśmiechnęła się i powiedziała: "Dziękuje, ale... Wiem, że to nie jest prawda... Wiem, że tylko tak mówisz... Wiem, że tylko poto, by zrobić mi przyjemność.". Fertus podszedł do partnerki i usiadł obok niej. Zaczął powtarzać: "Jesteś dla mnie piękniejsza od wszystkiego! Naprawdę.". Muza przytuliła się do niego i odpowiedziała: "Wiem...". Fertus zaczął po cichu nucić, a potem Muza dołączyła do niego. Po chwili nucenie przerodziło się w wycie. Para spędziła przecudowną noc. Następnego dnia Muza wstała pierwsza. Fertus znowu spał jak zabity. Muza zastanawiała się chwilę, czemu tak śpi, ale gdy jej się to znudziło odeszła. Poszła znowu do Silvy, porozmawiać z nią. Zaczęły rozmawiać o tym, jakże to przecudowną noc Muza spędziła z Fertusem, jak im dobrze jest razem, jak to ona źle się czuje, jak jej urósł brzuch i o wielu innych sprawach. W pewnym momencie rozmowy Silva doszła do wniosku, kim tak napradę jest Fertus. Mruknęła coś o tym, jakże ona jest głupia, złapała Muze za łapę, wzięła pył demaskujący i pobiegła za zapachem Fertusa. Fertus tym czasem leżał i nadsłuchiwał czy Muza nie wraca. Nagle usłyszał dyszenie i łamanie gałęzi. Odwrócił się. Stała za nim Silva. Fertus otworzył szeroko oczy i usta. Próbował wymówić jakieś słowa, ale z jego ust wychodziły tylko niejasne dźwięki. Silva powiedziała: "Nie tłumacz się... Nawet Ci się nie uda.". Fertus spuścił łeb. Muza patrzyła zdziwiona, o co w tym wszystkim chodzi, ale gdy Silva sypnęła pyłem demaskującym w Fertusa, a wokół niego pojawił się fioletowy ogień i on odrazu przemienił się w strasznego Maluma, wtedy Muza zawyła z przerażenia. Zaczęła potrząsać głową, na znak, że nie wierzy w to, co właśnie działo się przed nią. Oby dwa wilki miały na polikach strumienie łez. Fertus zaczął szeptać: "Próbowałem Ci powiedzieć...". Jego głos nie był już taki muzykalny i słodki jak dawniej, tylko pusty, chrapowaty i zimny. Jednak czuć było w tym nutkę cierpienia i winy. Muza przymknęła oczy, odwróciła się od Maluma i Silvy tyłem wypłakała się, a gdy jej smutek i rozpacz minęły, zastąpił je gniew i nienawiść. Spojrzała na Maluma... Jednak ten wzrok nie był już niewinny i miłosierny, tylko srogi i okropny. Zaczęła mówić tonem nienawiści: "Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Kiedy!?". Malum zamknął swe niebiańsko piękne ślepia i odpowiedział tonem cichym i spokojnym: "Bałem się, że mnie odrzucisz... Chciałem być z Tobą... Chciałem, byś została moją kólową... Byś rządziła wraz ze mną tym światem! Co Ty na to?". Muza spojrzała na niego z nutką nadziei, ale zaraz potem zmarszczyła brwi i zaczęła mówić: Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.". Malum był zaskoczony powrotem do tego tematu, ale po chwili ocknął się i odpowiedział: "Chciałem powiedzieć Ci kiedy byś była w ciąży... Czyli teraz.". Na tż wiadomość Muzie zaczęło się robić nie dobrze, cały jej świat runął. Zaczęło jej się kręcić w głowie i upadła, tym samym mdlejąc. Obudziła się w towarzystwie wszystkich bogów. Wyszcy mówili o jakimś guzie, który wyrósł jej na czubku głowy. Malum był przywiązany do drzewa liną, która była wzmocniona zaklęciem. Najbardziej wystraszony ze wszystkich bogów był Sol. Od razu, po przebudzeniu Muzy zaczął do niej mówić: "Nic Ci nie jest? Jak się czujesz? Co on Ci zrobił?". Muza siedziała i patrzyła się w niego, ale bez uczucia, bez niczego. Cały czas machała głową. Sol zmarszczył brwi i zaczął krzyczeć do reszty: "Czemu ona mi nie odpowiada!!". Silva odpowiedziała bratu, że dopiero co się przebudziła i nie można od niej wymagać, że od razu wszystko pojmie. Sol przejechał łapą po twarzy i powiedział najpierw cicho, a potem co raz głośniej: Coś Ty jej zrobił? Coś Ty jej zrobił? Coś Ty jej zrobił!?". Malum wyszczerzył kły i zaczął mówić "Ja nic jej nie zrobiłem!". Wtedy Sol wyjął pazury i wbił je w policzki Maluma, ale nie robiąc mu żadnej krzywdy i zaczął mówić: "Jak to nic jej nie zrobiłeś?! Ona teraz jest jakaś dziwna! Nic nie mówi! Nic do niej nie dociera! To wszystko to nic?! Ona...", w tym momencie Malum przerwał Solowi i zaczął wrzeszczeć (choć rozmowa odbywała się na wysokim stopniu kultury jak na Maluma): "Ona nie należy do Ciebie! To, że ją stworzyłeś nie oznacza, że jest Twoja! A ja nic jej nie zrobiłem.". Silva spojrzała na obydwu i przerwała im kłótnie słowami: "Przestańcie, obydwaj! Malum nic nie zrobił poważniejszego, z wyjątkiem tego iż jest wciąży.". Sola to zamurowało. Dostał tików nerwowych i zacisnął łapę. Odwrócił się sztywnie do Maluma z uśmiechem maniaka mordu. Zaczął mówić, lekko przekrzywając głowę: "Ty... Ty... Ciąży się zachciało co? Ja Ci dam!". Podniósł łapę i już prawie walnął nią w Maluma, kiedy usłyszeli: "Stop!!". Krzyczała Muza. Była tak wystraszona, że aż ledwo podniosła łapę mówiąc te słowa. Sol wymówił jej imię i podbiegł do niej czym prędzej. Spytał się czy nic jej nie jest, a ona odpowiedziała tylko: "Nie... Nic mi nie jest...". Sol przytulił Muze i spytał się jej czy ma zabić Maluma. Muza machnęła szybko głową na nie i odpowiedziała: "Ja go kocham...". Malum od razu się rozpogodził i wyprostował. Za to Sol otworzył szeroko oczy z niedowierzania. Po chwili zamknął oczy i usta, i zacisnął zęby. Odwrócił się do Muzy tyłem i spojrzał na Maluma z nienawiścią. Zamknął oczy, ale po chwili je otworzył. Przygryzł wargę i powiedział (na początku bardzo cicho, ale ostatnie słowo wymówił krzycząc): "Ja Cię ZABIJE!!!". Rzucił sie na Maluma z pazurami. Nie zauważył, że ciskając w niego łapą, przypadkiem przeciął linę, którą Malum był przywiązany i zabezpieczony od ucieczki. Oby dwa samce zaczęły walczyć. Sol nie był tak silny jak Malum, więc upadł. Malum gdzieś uciekł. Po chwili Luna zaczęła słabnąć, więc usiadła. Wszyscy spytali, co się dzieje, a ona odpowiedziała tylko: "Księżyc" i zasnęła. Był już wieczór, więc wszyscy spojrzeli na Księżyc, który zaczął się robić ciemny. Sol pobiegł na niego, gdzie czekał Malum. Pobierał z niego energię. Wtedy rozpoczęła się kolejna walka. Sol walczył z Malumem, a po chwili dołączyła do nich także Luna. Razem walczyli i wygrali, choć było trudno. Luna walczyła resztkami sił, a za to zazwyczaj słaby Sol walczył tak zaciekle i z taką siłą, że gdyby nie on, to by przegrali. Wykorzystali całą swą moc, ale wygrali. Lux i Tenebris złapali nieudany projekt i zaczęli myśleć nad "karą" dla niego. Ostatecznie wygrało dożywocie w Tartaku. Wszyscy mówili o nim różnie, ale tak jak każdy musiał mieć wymyślone imię. Bogowie nazwali go Malumem, co oznaczało zło, wieśniacy nazwali go Occidere, co oznaczało zabić, najmłodszym wilkom wmawiało się, że jest to Somnum Exterreri Solebat, co oznaczało koszmar, który nawiedza, ale Muza nazwała go Amor Interfectorem, co oznaczało Zabójca Miłości. Muza obiecała Fertusowi albo raczej Malumowi, że nie pokocha żadnego innego wilka i pragnęła dotrzymać obietnicy (co było wielkim cisem dla Sola, ponieważ liczył na wspólną przyszłość). Wszyscy próbowali wymyśleć sposób jak zapobiec ciąży Muzy, ale ona sama nie chciała, by tak się stało, więc zostawili jej dzieci, ale Muza musiała dać im przysięgę, że nigdy nie powie swoim dzieciom, kto jest ich ojcem. Muza przez to bardzo cierpiała, że będzie musiała okłamywać swoje dzieci, ale zgodziła się, ponieważ był to jedyny sposób na ocalenie ich. Malum został skazany na samotność, jednak w pierwszą noc towarzyszyła mu gwiazda... Gwiazda nadziei, że kiedyś powróci, a jak powróci, to będzie taki kochany jak Fertus. Zawsze w pełnie, na jasnej stronie księżyca pojawiał się cień... Cień wilka, który kochał i nienawidził zarazem...

Koniec Rozdziału 4

Serdecznie Powitajmy Kiiyuko!



Imię: Kiiyuko (Kiki)
Wiek: 1 rok 4 miesiące
Płeć: Samica
Partner: -
Dzieci: -
Stanowisko: Uzdrowicielka
Moce: Rysunek, który narysuje łapką po chwili ożywa, umie latać.
Charakter: Śmieszna, złośliwa, lekkomyślna, przyjacielska, inteligentna.

piątek, 25 stycznia 2013

Wasze Wiadomości - Informacje #2

Możecie wysyłać swoje obrazy lub posty na e-mail'a, którego stworzyłam specjalnie z myślą o watadze. Wiem, że niektórzy nie mają Howrse i nie mogą mnie o tym przez nie powiadomić, więc tworzę e-mail'a. Oto on: stadowilkow@poczta.onet.pl - jeżeli zauważycie, że nie działa, od razu mnie poinformujcie (Ci, co mają) przez Howrse.

PS.:

Wiem, że informacje były dwa razy pod rząd, ale musiałam, ponieważ robię to dla Was.

wtorek, 22 stycznia 2013

Zmiany - Informacje #1

Od dzisiaj każdy, kto dołączy do watahy jest objęty ochroną "miesięczną", czyli w styczniu dołączy, ale obowiązek pisania postów ma od lutego. Oferta nie liczy się: "11.02 się zapisałem to od 11.03 mam obowiązek pisania postów.". Wiem, że ta uwaga nie jest zbytnio potrzebna, ale zdarzają się też i tacy, którzy źle rozumieją.

Można zgłaszać problemy, typu: zepsuty komputer, wyjazd, choroba itp., które chronią Cię od pisania postów. Każdy problem będzie wypisywany w poście, żeby inni gracze/bloggerzy nie pisali do danego wilka (chyba, że bardzo chcą czekać). Jednak, jeżeli bedzie się masowo zgłaszać problemy, można zostać wywalonym z watahy bez uprzedzenia.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Serdecznie Powitajmy Snake Eyes'a

 
Imię: Snake Eyes
Wiek: 2 lata
 Płeć: Samiec
Partner: -
Dzieci: -
Rodzina: -
 Stanowisko: Wojownik, zwiadowca.
 Moc: Lata, ma "lasery" w oczach, włada ogniem, może być niewidzialny.
Charakter: Miły, ale czasem wychodzi z siebie (dosłownie), uczciwy, mądry, przyjazny, odważny, wierny.
Talizman:
 Daje kontrolę nad zmarłymi właścicielowi.

środa, 9 stycznia 2013

Tajemnice Złotej Księgi - Rozdział 3 - Mowa i Śpiew

Muza

1 Wataha - Wataha Snów
2 Wataha - Wataha Krwi

Mowa... Mowę wymyślił Sol... Zainspirował go krzyk Magmy, gdy Ignis spadał do lawy... Przecież czemu mają sie porozumiewać za pomocą gestów i dzwięków, skoro mogą wymyślić własną mowę. Sol wziął papirus i zaczął na nim zapisywać znaki (litery). O 5:00, kiedy Lux dawała światłość i Sol budził się do pracy, zwołał wszystkich bogów na spotkanie. Najtrudniej było się obudzić Lunie, bo dopiero co zasnęła. Sol przyniósł papirus i tłumaczył co oznacza każdy piktogram. Zgromadzonym spodobał się pomysł, więc zaczęli machać ogonami i wyć. Wtedy Sol wpadł na kolejny, świetny pomysł. Poprosił Silve, by została po wieczerzy. Gdy wszyscy poszli została tylko Lux i Silva. Sol spytał się matki czy nie może powstać kolejny bóg. Lux zgodziła się pod warunkiem, że będzie mieć zajęcie, którego nie miał jeszcze żaden inny bóg. Sol obiecał na swoją łapę, że tak się stanie. Po rozmowie poszedł z Silvą do lasu, do Spiskowni. Poprosił, żeby stworzyła wilka, który panował by nad wyciem, żeby miał najsłodszy głos i zawsze usypiał małe wilczki do snu, w nocy. Silva się zgodziła i zaczęła tworzyć wilka. Gdy go wylepiła z gliny, musiała go wrzucić w ogień, a gdy ogień ugasł, wyjęła gorącą figurkę z popiołu. Po chwili wypowiedziała te słowa ( wcześniej robiła to za pomocą gestów): "Okal Fa Mi Re Lekostulus Baldo Omind". Figurka się powiększyła i nabrała kolorów szarości, z oczami w kolorze brązu (typowy wilk). Spytała: "Czy mam ją jakoś zmienić?", a Sol odpowiedział z uśmiechem: " Nie! Jest idealna! Tak właśnie ją sobie wyobrażałem!". Silva powiedziała o jej obowiązkach i zachowaniu, a figurka stała nieruchomo. Wypowiedziała: "Algamond Ma" i pokolei figurka zaczęła oddychać, potem mrugać, ruszać ogonem, ruszać się, aż zaczęła mówić. Jej pierwsze słowo zabrzmiało: "Muzyka", a następnie powiedziała: "Rytm i melodia". Silva zaczęła mówić do bogini: "Od dzisiaj będziesz mieć na imię: Muza". Muza przytaknęła, niczym robot i zaczęła myśleć. Zamrugała. Po chwili rozglądania się zaczęła wyć. Gdy skończyła, Silva nałożyła jej naszyjnik z kwarcu i powiedziała: "Ten naszyjnik będzie symbolizować spokój, wieczność, piękno i uczucie magiczne... Czyli Ciebię. Masz go nosić z dumą i honorem.", Muza zrozumiała, więc przytaknęła jednocześnie kiwając głową. Lux i Tenebris jeszcze tego sameo dnia oznajmili, że do ich królestwa przybyła nowa bogini, Muza i oświadczyli, że teraz zamiast gestów, będzie mowa. Poddani się ucieszyli.W tamtych czasach były 2 watahy. Pierwsza - Wataha Snów, druga - Wataha Krwi. Gdy Muza zaczęła wyć do księżyca (Luny), Wataha Snów się przyłączyła. Jeden z wilków nagle przestał wyć i powiedział: "Kto ma taki przecudowny głos?", a inny wilk mu odpowiedział: "Zapewne bogini Muza.". Zaś druga watha, Wataha Krwi, nie mogła tolerować tych "okropnych wrzasków, krzyków i łgań". Wszystkie wilki weszły między krzaki i wypatrywały, kto tak wyje. Pierwszy, brązowy wilk miał na imię Exmoor i był samcem. Odezwał się: "To napewno te wredne siusiumajtki z Watahy Snów tak wyją!". Drugi, szary wilk miał na imię Diamond i był samicą. Powiedziała: "Na pewno oni! Ale wiecie co, chłopaki!? To może być też ta głupia, wstrętna i okropna "bogini" Muza! Grrrrr!!!". Trzeci, czarny wilk miał na imię Blackend, był samcem i był też najbardziej sympatyczny z całej trójki, choć wciąż okropny. Odpowiedział Diamond: "Nawet nie wiesz jak wygląda, więc skąd wiesz, że jest wstrętna i okropna?", a Diamond na to: "Ech... Ech... Bo tak! Bo tak sobie wymyśliłam, rozumiesz!? I tak w ogóle to przymknij się! Nieważne... Wiecie co? Mam pomysł... Możemy ich zaatakować i przegonić! Będą 2 plusy: nie usłyszymy ich nigdy więcej i przywłaszczymy sobie ich teren!", Exmoor i Blackend zaczeli bić brawo i kiwać głowami. Co prawda, wilków z Watahy Snów było więcej, ale Wataha Krwi była zdeterminowana. Trzy wilki pobiegły do "nikczemników" i rzuciły się na nich. Wataha Snów nawet ich nie zauważyła, nawet nie poczuła. Wilki walnęły w wielką barierę obronną, z której zaczęły wylatywać nuty. Spróbowały jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze! W końcu oby dwa samce się poddały, ale jednak samica była na tyle zdeterminowana, że uderzała w tą barierę cały czas i z każdym razem coraz mocniej. Po paru minutach uderzania, zmęczona, ale wciąż zdeterminowana powiedziała: "Pomóżcie mi tumany!", a oni wiedząc, że wcześniej czy później to powie odpowiedzieli: "Nie chce nam się robić czegoś, czego nie da się zrobić". Diamond dostała tików nerwowych. Nagle usłyszeli głos Muzy. Był śpiewny i rozkoszny, ale też zdenerwowany i rozkazujący. Dwa samce uciekły do lasu. Diamond została sama. Zaczęła warczeć i krzyczeć na Muze: "Pokaż się co!? Boisz się!?", a Muza się pokazała i odpowiedziała: "Nie boję się Ciebie i proszę Cię, żebyś zostawiła tą watahę!". Diamond nie ustępywała i walczyła zaciekle, ale w końcu się poddała, bo niby jakie miała szanse z boginią? Uciekła, a Muza zdjęła barierę i odeszła, ponieważ słońce zaczęło wschodzić. Pozostawiła watahę samą sobie...

Koniec Rozdziału 3

środa, 2 stycznia 2013

Serdecznie Powitajmy Folium


Wilk gracza: MatiiXDee
Imię: Folium
Wiek: 1 rok
Płeć: Samica
Partner: -
Dzieci: -
Stanowisko: Samica Alfa, uzdrowicielka,wojowniczka i szamanka
Moce: Może uzdrowić każde żywe stworzenie, pozwala rozkwitnąć roślinom.
Charakter: Wredna (czasem miła), mądra,choć z pozoru wydaje się głupia, samolubna, ale fajna,zabawna i uczuciowa.
OS: 0
Przedmioty: -
Talizman: 
Pióro Feniksa, nazywane też Gniazdem Sroki, które przynosi szczęście.

wtorek, 1 stycznia 2013

Tajemnice Złotej Księgi - Rozdział 2 - Jak Powstało Zło?


Flumen


Mare



Oceanus Lacus
 
Malum/Somnum Exterreri Solebat/Occidere



Witajcie dzisiaj opowiem o tym, jak to PODOBNO powstały wilki wodne... Opowiem też o pierwszej złej istocie i o co tysiącletnim "Przyjęciu Słońca i Księżyca... Pewnego dnia Bóg mórz i oceanów, Aqua siedział samotnie na tronie, w swoim podwodnym królestwie. Smutno mu było, że nie ma nikogo do zabawy, kim mógłby rządzić... Siedząc tak samotnie w głębinach wpadł na pomysł... Pomyślał: "Może zrobię swój lud! Ale... Jak to się robi... Silva może mi pomoże? Powinna pomóc! Jestem jej starszym bratem! Bo sam nie dam rady... Nie! Jak ona da radę, to ja też!". Aqua próbował do skutku, ale niestety... Nie udało to mu się. Wreszcie po latach prób i kłótni z samym sobą wyszedł na ląd i poprosił Silve o pomoc. Silva opowiedziała mu, czemu wcześniej nie przyszedł, tak to już by była sprawa załatwiona. Poszli razem do podwodnego królestwa i zaczęli tworzyć... Silva spytała się Aqua, jak chce, żeby wyglądał jego lud. Aqua milczał... Silva znów zadała to samo pytanie, a Aqua znów je przemilczał. Pani Lasów domyśliła się, że Aqua się zastanawia i nie może nic odpowiedzieć. Po chwili namysłów, Aqua oświadczył, iż chce mieć lud z płetwami, jak on sam. Silva wyodrębniła kształt płetwy, a wtedy Pan Mórz i Oceanów wytłumaczył dodatkowo, że każde stworzenie ma być inne. Silva była lekko zdenerwowana, że ma tyle pracy, ale nie była leniwa, więc nie marudziła, tylko od razu wzięła się do roboty. Zrobiła podobno po 10 różnych gatunków, które każde miało po 4 osobniki. Ja osobiście znam tylko 3 gatunki po 1 osobniku. Znam Flumen, wygląda jak normalny wilk, tylko ma płetwę, zamiast ogona i płetwy zamiast uszu. Znam też Mare, wygląda prawie jak Flumen, tylko ma normalne uszy i róg na czubku głowy. Jeszcze jest Oceanus Lacus. Ciałem jest bardziej podobny do morsa, ale pyskiem do wilka. Wygląda na przerażającego, ale tak naprawdę jest bardzo fajny, miły, przyjazny i uprzejmy. Wracając... Gdy Silva skończyła tworzyć, oświadczyła, że musi odpocząć po tygodniu tworzenia i że podwładni Aqua już żyją w jeziorach, rzekach, morzach i oceanach. Aqua odprowadził zmęczoną Boginię do lasu. Gdy miał już wracać do morza, gdy nagle zobaczył niebieskie światełka. Poszedł za nimi, choć wiedział, że nie powinien. Dotarł do miejsca, które zostało nazwane "Spiskownią". Był tam pewien kształt. Kształt, który przypominał rybo-wilka. Aqua od razu się to spodobało. Wziął figurkę i poszedł do Silvy. W połowie drogi potknął się i upuścił figurkę. Figurka upadła na ziemię i rozkruszyła się. Aqua był załamany. Po chwili ujrzał czarny dym unoszący się z posążka. Zdziwił się bardzo, gdy zobaczył, że posążek sam się skleja, a zaraz po tym powiększa się. Już nie przypominał wyglądem rybo-wilka, tylko potwora-wilka. Gdy monstrum powiększyło się do normalnych rozmiarów wilka otworzyło oczy. Oczy te były pełne nienawiści i zła. Stworzenie zawyło i uciekło do "Spiskowni". Aqua nie mógł się przez chwilę pozbierać. Cały czas zastanawiał się: jak to do tego doszło? i jak to możliwe?. Po chwili ocknął się i pobiegł czym prędzej do Silvy. Opowiedział jej całą historię. Silva wyjaśniła, że tam trzymała nieudane projekty bogów i wilków. Mówiła, że tamten posążek był jeszcze niedopracowany. Nie miał jeszcze serca, ale miał już mózg... Gdy to powiedziała, na niebie zebrały się wielkie, czarne chmury i rozległy się okropne dźwięki. Było mało tlenu. Rośliny zaczęły więdnąć. Jeziora zaczęły wysychać. Nadlecieli Air i Oxygenium. Air spytała się co tu się dzieje, a Aqua odpowiedział, że nie wie. Spytał się: czemu są czarne chmury i brakuje tlenu. Obydwoje popatrzyli na siebie i odpowiedzieli, że nie wiedzą, że nie mogą latać, że brakuje im sił i że każdy najmniejszy wysiłek jest dla nich ogromnym wysiłkiem. Air dodała na końcu, że jeziora wysychają. Aqua stał się senny, poczuł, że nie ma sił i że najchętniej by zasnął. Oxygenium spytał się sam siebie, gdzie Silva (jeżeli była jego stwórczynią, bardzo się nie po koił, kiedy jej nie widział). Aqua i Air zaczęli się rozglądać. Zobaczyli ją niedaleko. Była odwrócona do nich tyłem i nad czymś leżała. Podbiegli jak najszybciej tylko mogli i spojrzeli na nią, płakała nad kwiatkiem, który właśnie więdł. Próbowała dodawać mu swej magii, ale na nic to się nie zdało, kwiat więdł i więdł, i więdł, i więdł. Silva wstała i powiedziała: "Znajdę go i zamorduję własnymi łapami!!!". I pobiegła. Rodzeństwo i "dziecko" nigdy nie widzieli jej w takim stanie. Zawsze była pogodna i uśmiechnięta, a teraz była zapłakana i wściekła. Jeszcze nigdy nie powiedziała, że kogoś zabije. Pobiegli za nią. Wszyscy razem dobiegli do "Spiskowni". W błyszczącym kręgu harmonii siedział czarny niedorostek. Był umięśniony i zdenerwowany. Oczy błyszczały mu w kolorze niebieskim. Silva rzuciła się na nieudany projekt i odepchnęła go od kręgu. Wszystko wróciło do normy. Czarny potwór-wilk uciekł do głębi lasu. Air spytała się Silvy, gdzie to "coś" pobiegło. Silva milczała przez chwilę, a potem oświadczyła, że musi pobiec do Morsa. Mors siedział zadumany i myślał. Nie wiedział co powiedzieć na taki temat... Czuł uczucie... Uczucie, którego nigdy nie było... Nie było i myślał, że nigdy nie będzie... Czuć można było strach i złość... Postarał się wyczuć duszę nieczystą. Czuł, że zło zbliża się do wulkanu. Silva, Air, Oxygenium, Mori, Mors i Aqua pobiegli do wulkanu, gdzie mieszkali Ignis i Magma. Tymczasem Ignis miał przygotować miłą atmosferę w wulkanie, żeby zaimponować Magmie, gdyż ta była niezadowolona ze swojego męża, bo nigdy nie okazuje jej miłości. Siedząc i rozmyślając nad wystrojem też wyczuwał zło. Nadleciała Magma. Wciąż była zdenerwowana na Ignisa. Odwróciła się tyłem do niego i zadarła głowę, wraz z ogonem. Ignis opuścił głowę. Nagle coś wepchnęło go do wnętrza wulkanu. Ignis zaczął krzyczeć, a po chwili wyć. Magma odwróciła się i krzyknęła z przerażenia. Ignis spadał i był już bardzo blisko wrzącej lawy. Nie było chwili na zastanowienia. Poleciała w głąb wulkanu i uratowała Ignisa w ostatniej chwili. Położyła go na "skalnym materacu". Odwróciła  głowę i zawarczała na "buntownika". Nieudany projekt znów zawył i odbiegł. Magma nie miała zamiaru gonić nikczemnika, tylko zaczęła przytulać swojego partnera. Przybiegli inni Bogowie. Silva spytała się gdzie jest potworo-wilk. Magma odpowiedziała, że zepchnął Ignisa do lawy, ona go uratowała, on zawył i odbiegł. Wszyscy podeszli do Boga, który nie wiedział, co się dzieje i zaczęli go głaskać. Później wszyscy razem poszli do lasu i stanęli w kręgu harmonii. Złapali się za łapy i oddali swą moc dla klątwy... Klątwy, która miała powstrzymać złego wilka od robienia czynów okropnych przynajmniej przez najbliższy miesiąc... Ignis gdy wrócił do siebie oświadczył, że od tej pory będzie co tysiąc lat robił wielkie "Przyjęcie Słońca i Księżyca", które będzie miało na celu czczenie Magmy, "Królowej Życia", która ocaliła jedno z żyć boskich. (serce z ognia to część ceremonii.)
Koniec Rozdziału 2

Tajemnice Złotej Księgi - Rozdział 1 - Historia

Lux i Tenebris


(Od lewej): Sol, Luna
Silva

Aqua

Ignis
Mors
Air

Mori/Mortis 
Magma


Oxygenium

Witam... Mam na imię Bonum Aporiatio. Oznacza ono Dobra Niepewność. Nasz świat istniał... Właściwie, to nie wiem od kiedy... Chyba... Nikt tego nie wie. Najstarsi członkowie stada mówią, że na początku był Chaos. Wraz z Chaosem narodziła się Ciemność. Chaos i Ciemność rządzili... Nie wiem czym. Ale pewnego razu z Chaosu powstała Światłość. Światłość i Ciemność pasowali do siebie i jednocześnie nie pasowali... Podobno po milionach lat Światłość i Ciemność przemienili się w Lux i Tenebris. Były to pierwsze wilki. Miały one moce panowania nad dniem i nocą. Lux nad dniem, a Tenebris nad nocą. Dwa wilki żyły wiecznie. Tak naprawdę, to życie nie miało dla nich sensu. Nie potrzebowali jedzenia, picia, snu i towarzystwa. Im samym na świecie było dobrze. Zawsze o piątej nad ranem Lux dawała światłość, a o dziewiętnastej wieczorem Tenebris roznosił ciemność. Po tysiącu lat urodziły im się pierwsze dzieci, Luna i Sol, czyli Księżyc i Słońce. Gdy Tenebrisowi zabrakło czasu, bo musiał się opiekować młodymi Luną i Soleem, dopiero wtedy "dorósł". Bogini tymczasem bawiła się w najlepsze. Chociaż wtedy nie było jeszcze mowy (którą wymyślił Sol), zdenerwowany Tenebris wytłumaczył Lux, że życie nie jest tylko zabawą, ale też obowiązkiem. Bogini nie słuchała partnera. Bóg Nocy postanowił zabrać dzieci na inną planetę.Lux została sama na planecie, którą później nazwano Zi-emią. (czyt. Z i, nie Źi!) Na początku Lux nie przejmowała się tym, ale młody - dorosły Bóg wiedział, że to tylko kwestia czasu, zanim wadera zmądrzeje. Po trzech miesiącach samotna Bogini Dnia była smutna, że jest sama. W tym oto momencie "dorosła" i zawyła ze smutku (co dało w przyszłości początek pieśniom o północy). Tenebris usłyszał samotne wycie partnerki i od razu pobiegł drogą mleczną razem z dziećmi na planetę ojczystą. Biegł przez tydzień. Gdy dotarł na miejsce zobaczył "rodzica". Chaos znów pogrążył świat w rozpaczy. Lux siedziała na kamieniu, ze spuszczoną głową. Po jej poliku płynęły wielkimi strumieniami łzy. Przez ostatni miesiąc Lux zaniedbała swoje obowiązki. Światła było coraz mniej, tak samo jak jej szczęścia. Tenebris podbiegł do niej i złapał ją za łapę. Spojrzał jej w oczy, a ona nie mogła uwierzyć, że to naprawdę on, już straciła wszelkie nadzieje, a tu nagle zjawia się jak nie wiadomo co, z nie wiadomo skąd i uśmiecha się do niej. Lux cieszyła się jak nigdy w życiu. Cały świat rozpromienił się jak najmocniej potrafił. Od tamtej pory para boska żyła w pokoju i szczęściu. Po trzystu latach urodziły im się kolejne dzieci: Silva, Aqua, Ignis, Mors i Air. Silva dała Zi-emi lasy i łąki oraz kwiaty, drzewa, warzywa i owoce. Aqua dał Zi-emi jeziora, rzeki, morza i oceany. Ignis ogień, by rozświetlać ciemną noc oraz magmę i pył wulkaniczny. Air dała powietrze, chmury i tlen. Mors stworzył świat umarłych, dzięki czemu każda istota śmiertelna mogła wciąż żyć po śmierci oraz Kamień Filozoficzny, który dawał nieśmiertelność zwykłym śmiertelnikom. Silva lubiła eksperymentować, dzięki czemu stworzyła wilki. Stworzyła także pożywienie dla nich, np.: króliki, sarny, dziki i wiewiórki. Po kolei Mors, Ignis i Air przychodzili do Silvy, by zrobiła im Boginie i Bogów. Dla Morsa stworzyła Mori, Ignisa - Magmę, a dla Air - Oxygeniuma.
Koniec Rozdziału 1