Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

niedziela, 17 listopada 2013

Od Bo c.d. do Saar - Cisza... Skupienie... Przygotowanie... Atak!

-To nie jest jajo smoka - odezwał się Seth.
-Więc czego? - spytała Saar.
-Wiwerny.
-I co w związku z tym?
-To, że w tych okolicach Wiwerny nie spotkasz. A twój smok przylatuje z jej jajem.
-Więc skąd je ma?
Przysłuchiwałam się ich rozmowie, aż nagle coś mnie uderzyło.
-Zaczekajcie... - rozkazałam.
-Co jest? - spytała Saar z zaciekawieniem.
-Sza! - krzyknęłam szepcząc.
-Eee? - zaczął zdziwiony Seth.
-Cicho! Coś słyszę.
Tak naprawdę nic nie słyszałam, ale potrzebowałam ciszy. Staliśmy w milczeniu przez parędziesiąt sekund.
-I co słyszysz? - spytała szeptem Saar.
-Szaaa... - szepnęłam poirytowana.
Nagle usłyszałam. Ten nie wiarygodnie wysoki pisk przeobrażał się w coraz to głośniejszy i bardziej donośny dźwięk. W końcu był doskonale słyszalny, ale jednak Seth i Saar wciąż dziwili się, czego ja nasłuchuję. 
-<Skrzek, krzyk, ryk, wycie, skrzekot, pisk... - to wszystko utkwione w jednym dźwięku...> - myślałam.
Wszystkie komórki w moim ciele były pobudzone, jak nigdy, moje zmysły niewiarygodnie wyostrzyły się, hormony oszalały, urządzając balangę w moim ciele, a neurony mózgowe rwały się do życia, niczym nowo narodzony żółw, który pełznie ochoczo do morza. Nagle usłyszałam ten dźwięk... te słowa... "Moje dziecko!!!"...
-Matka... - wyszeptałam.
-Kto!? - krzyknęli obydwoje Seth i Saar.
-Matka Wiwerniątka...
Saar omal nie opuściła jajka, gdyby nie Atreyou, jej smoczek by go nie złapał.
-Dobry smoczek... - pogłaskałam smoka.
-Co mamy zrobić!? - spytał Seth.
-Zostawmy jajo! - zaproponowała Saar.
-Zanieśmy je z powrotem! - krzyknął Atreyou.
-Atreyou... Gdybyś umiał mówić... - westchnęła Saar.
Patrzyłam na Saar, jakby na jakieś widmo.
-Saar! - zaczęłam.
-Tak?
-Twój smok gada!
-Co?
-No, przecież przed chwilą się odezwał!
-He, he... - Saar miała zaniepokojony uśmieszek - ...przecież on tylko pisnął...
-Co? Nie! - zaprzeczyłam.
Saar się uśmiechnęła. Zaczęła się pukać w głowę dając mi do zrozumienia, że jestem jakaś nienormalna. Spojrzałam na nią. I na Atreyou. Na nią... Atreyou... Na nią. Atreyou... Aż doszłam do wniosku...
-Słyszę głosy zwierząt! - wykrzyknęłam.
-Co!?!?!? - krzyknęli chórkiem Saar i Seth.
-Proszę nie róbcie tak...
-Sorry. - odpowiedzieli chórkiem.
Pomachałam głową.
-Słuchajcie... Dotychczas tylko rozmawiałam ze zwierzętami i ich nie rozumiałam dokładnie, tylko się domyślałam, co mówią... ale teraz... Zwyczajnie słyszałam, co mówi Twój smok! - zwróciłam się do Saar.
-Wow... - zdziwiła się.
Seth miał chyba spóźniony zapłon... Okropny krzyk przemknął przez moje ciało, by po chwili zamienić się w słowa: "Mordercy!!!". Tym razem Saar i Seth też słyszeli ten dźwięk i tylko dźwięk.
-Na Tenebrisa! Co to do jasnego Sola było!? - wykrzyknął Seth.
-Mama... Widzi nas! Zaraz tu będzie!
Jakby na rozkaz, na te słowa zza góry wychyliła się brązowa, ogromna samica Wiwerny.

-Moje dziecko!!! - wrzasnęła.
-Już leci! - krzyknęłam.
-To co robimy!? - spytała kurczowo Saar.
-Musimy jej oddać jajko!
-Może je tu po prostu zostawmy?
-Nie zostawimy go, bo matka uzna to za zabicie jej dziecka! Wtedy będzie gonić nas, a z jajka nic się nie wykluje! (...) Idźcie! Ja ją zatrzymam na jakiś czas!
Ziemia zaczęła się trząść, a w okół nas wirowały liście. Wszystko było słabo słyszalne.
-Nie, Bo! - krzyknęła Saar i po chwili dodała - Jeżeli Ty walczysz, to ja walczę z Tobą!
Seth chyba chciał powiedzieć to samo, jednak ja byłam pierwsza:
-O wiele lepiej mi pójdzie, gdy będę sama! Na prawdę! Uciekajcie! Biegnijcie do Wąwozu Gnijącej Duszy! To tam powinna mieć swoje gniazdo! Dołączę do Was później! Spotkajmy się przy wyjściu. Idźcie!
Saar i Seth stali i wpatrywali się jeszcze we mnie. Nie wiem czy mnie wtedy słyszeli. Może nie i czekali, aż powtórzę. Wydawało mi się, że Saar ma oczy mokre od łez. Chyba wiedziała, że to koniec... Atreyou zaczął ciągnąć Saar za futro. Nie reagowała.
-Idźcie! JUŻ! - krzyknęłam najgłośniej, jak się dało żeby mnie dosłyszeli.
-Chodźmy - powiedział Seth i pociągnął Saar za łapę.
Ta stała sekundę, po czym zwróciła się w stronę lasu i pobiegła z Atreyou na plecach, który trzymał jajo. Usłyszałam, że głęboko westchnęła od płaczu.
-<Nie martw się...> - pomyślałam, gdy cała gromada zniknęła mi z oczu.
Zaraz potem zwróciłam głowę do lecącej na mnie Wiwerny.
-<A więc tak ma wyglądać koniec?>

<Saar? Seth? Któreś z Was mogłoby dokończyć? Chciałabym zarezerwować sobie końcówkę tej części opowiadania. Ok? ^^">

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz