Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

niedziela, 6 października 2013

Od Saar - c.d do Seth'a- Nowe wydanie Rukii?

-Ja... Miałam koszmarne widziadła. 
-Jakie?
-Moi bliscy... Jak potwory... 
-Ja też tam byłem?
-Nie... Ty nie. Była Bo, Crystal, Atreyou... - W tym momencie głos mi się załamał i załkałam. Seth objął mnie niezręcznie i zaczął pocieszać.
-Spokojnie. To nieprawda. To pewnie przez tego Hipnotyzera, co go spotkaliśmy.
-Pewnie masz rację - otarłam łzy.
-Jesteś zmęczona?
-Tak. Strasznie...
-Połóż się. Odpocznij. Ja na sekundę muszę wyjść. 
-Dobrze. Seth? - zapytałam się, gdy basior stał już przy wyjściu z jaskini. - Strasznie ci dziękuję.
-Nie ma za co - uśmiechnął się i wyszedł. Skuliłam się i momentalnie zasnęłam. Śniły mi się... dziwne rzeczy. Wszystko unosiło się w kłębach dymu, widziałam rozmazane kształty i kolory. Gdy obudziłam się późnym rankiem niczego nie pamiętałam. Seth siedział w kącie swojej jaskini i przyglądał się małym iskierkom wyskakującym z małego wulkanu. Gdy usłyszał, że wstałam, od razu odwrócił łeb.
-Dzień dobry - powiedziałam niewyraźnie.
-Dzień dobry. Długo spałaś. Śniło Ci się coś?
-Nic. Mam pustkę w głowie. I w żołądku.
-Ojej, no tak. Masz, prawie sam wpadł mi w łapy. Jedz.
Rzucił mi pod nogi martwego, nawet nietkniętego zająca.
-Też nic dzisiaj nie jadłeś, prawda?
-Wiesz ile czasami mogłem wytrzymać bez jedzenia? - zaśmiał się. 
-Nie jesteś już w żadnych ekstremalnych warunkach, a znając Ciebie, to jeszcze zdążysz pogłodować - tymi słowy odgryzłam połowę zajączka a drugą rzuciłam mu. - Jedz. Bez dyskusji! - Seth znowu się roześmiał. Rzadko widywałam go takiego wesołego. Prawie nigdy praktycznie. Mimo to, posłusznie wziął kęs mięsa. Ja również zaczęłam pałaszować. Gdy w końcu przełknęłam ostatni kęs, wilk wstał i zaproponował mi wyścig dla rozruszania kości. Przegrałam. Śmiejąc się do rozpuku wylądowaliśmy na szczycie wzgórza pokrytego soczyście zieloną trawą i sturlaliśmy się na sam dół, ni z tego, ni z owego. Zabawa była przednia. W końcu po całym dniu nicnierobienia nastał wieczór a my udaliśmy się na uroczą polankę, gdzie popisywałam się magią, tworząc utkane z płomieni przedziwne zwierzęta. W końcu, gdy księżyc uniósł się ponad czubki drzew, Seth zaproponował mi spacer. W końcu zatrzymał się.
-Saar... muszę Cię o coś zapytać...


<Seth?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz