-Wybacz - wstałem i uśmiechnąłem się nerwowo.
-Nie, no coś Ty... - zaczęła Alex - Nic się tam nie stało... - uśmiechnęła się delikatnie.
Podałem łapę samicy.
-Nic Ci nie jest? - spytałem ponownie.
-He, he! - zaśmiała się. - Jasne, że nie!
Uśmiechnąłem się i podrapałem z tyłu głowy.
-W ogóle... jak Ty tutaj trafiłeś? - spytała mnie nagle - Znaczy do watahy.
-Em... Wiesz... Długo by opowiadać...
-Mam czas - uśmiechnęła się.
-Nie chcę...
-Ale co?
-Opowiadać.
-Oj... Wybacz... Nie wiedziałam.
-Nic się nie stało.
Rozmowa z miłej zmieniła się w całkowicie okropną.
-To... - zaczęła. - Co robimy?
Wzruszyłem ramionami.
-Idę polować - powiedziałem po chwili ciszy.
-A. Ok... - spuściła głowę.
-Idziesz? - spytałem.
Spojrzała na mnie zaskoczona, jednocześnie z nadzieją w oczach. Na ułamek sekundy uśmiechnąłem się. Zauważyła to.
-To idziesz czy nie? - uśmiechnąłem się znowu.
-Mhm! - uśmiechnęła się i ożywiła.
Poszliśmy razem na Polanę Polowań. Było już trochę późno. Upolowaliśmy dorodną łanię.
-Jesteśmy dobraną parą! - wykrzyknąłem przeżuwając kawałek wątroby.
Uśmiechnęła się delikatni i poruszyła uchem.
-Znaczy... chodzi o polowania! - zarumieniłem się.
-He, he.
Po chwili Słońce zaszło, a wzeszedł Księżyc. Połknąłem duży odcinek skóry zwierzęcia, z wielkim bulgotem. Alex także przełykała... akurat ogon. Spojrzałem na pierwszą gwiazdę.
-Dopiero Słońce zaszło, a ona już świeci tak jasno...
-Chm... Tak...
-Zawsze interesowały mnie gwiazdy...
-Tak?
-Tak - spojrzałem na nią. - Całe moje życie... Jest oparte na kosmosie...
-Tak?
-Ta... - przerwałem - tak... - zakończyłem smutno.
-C... co się stało? - zaniepokoiła się.
-Nic... Przeszłość...
-Mi możesz powiedzieć...
-Słowo na łapę?
-Sło-co?
-Słowo na łapę... Przysięga, której nigdy pod żadnym pozorem nie możesz złamać... Inaczej umrzesz pod wielkim bólem i trafisz do krainy krzyków i rozpusty...
-Ok... Słowo na łapę.
-I tak Ci nie powiem.
-Ej... No weź... Proszę...
-Nie! Zostaw mnie! Kim jesteś, żeby mi rozkazywać!? - krzyknąłem.
-Ale...
-Przepraszam...
-Spoko... To ja przepraszam...
-Chm?
-Jeżeli nie chcesz mówić nic o swojej przeszłości, to nie mów... A ja to uszanuję.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Właściwie byłem pełen podziwu. Jeszcze nigdy nikt tak do mnie nie mówił...
-Jesteś super. - powiedziałem, po czym ucichłem.
Chyba była równie zdziwiona, jak ja przed chwilą. Uśmiechnęła się i zarumieniła. Próbowała ukryć swoje zdumienie oraz tak zwany "zdrowy wstyd"... Zakryła swoją twarz grzywką, żebym nie zauważył jej rumieńca, który rozciągał się od lewego policzka, przez pyszczek, aż do prawego policzka. Zaczęła bawić się włosami.
-Dzięki...
Złapałem ją za ramiona.
-Ja...
-Chm...?
-Ja... Ja chyba naprawdę Cię lubię! - puściłem ją.
-A... a... ale jako przyjaciółkę!? - zakryła się łapą.
-Nie! Jako Waderę! - przysunąłem się bliżej.
Odsunęła się do tyłu. Chciała coś powiedzieć.
<Alex? Dokończysz? C: Sorry, że tak późno... ;P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz