Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

sobota, 14 grudnia 2013

Od Saar - Choroba

Obudziłam się przed wschodem słońca. Wyszłam ze swojej kryształowej jaskini i ruszyłam przed siebie, na spacer, by rozprostować nogi. Wiał lekki wiaterek i ogólnie było przyjemnie. Z rozkoszą rozwinęłam skrzydła i wyleciałam wysoko w górę wirując opętańczo. Przez dłuższy czas latałam w tę i z powrotem dla przyjemności. W końcu postanowiłam opaść na dół. Gdy wylądowałam, spostrzegłam idącą do mnie przez wysoką trawę czarną kuleczkę. To był Atreyou. Uśmiech mimo woli wpełzł mi na twarz. Jednak coś się stało. Smoczek nie przyleciał do mnie jak zwykle, czołgał się z wyraźnym trudem. Złapałam go ostrożnie zębami za kark, jak się unosi młode, i położyłam go na kamieniu, by trawa go nie zasłaniała. Wtedy zobaczyłam z przerażeniem, że jego skrzydełko jest wygięte pod dziwnym kątem, błona jest poszarpana i krwawi. Atreyou pisnął żałośnie. 
-Ojej, co ci się stało? Trzeba coś z tym zrobić. 
Ruszyłam szybko w kierunku watahy. Po chwili wpadłam na Bonum. 
-Ups - rzekła masując głowę.
-Przepraszam, coś ci się stało?
-Nie, jest w porządku. Gdzie tak pędzisz?
-Spójrz na skrzydełko Atreyou.
-Och!
-Muszę coś z tym zrobić. Idę. Jak coś, będę w jaskini!
-Cześć!
Weszłam do swojej jaskini i wzięłam kilka buteleczek z ciemnozielonego szkła oraz nieco ziół. Musiałam uleczyć swojego pupila.
***
-Saar! Saar? Gdzie jesteś?
-Tutaj - mruknęłam wycierając szybko oczy. Do jaskini wszedł Seth. 
-Co się stało? Ty płaczesz? - Zapytał wyraźnie zatroskany.
-Nie... ja tylko...
Przerwało mi żałosne piśnięcie.
-Już idę! Poczekaj chwilę - powiedziałam do wilka i pobiegłam do miejsca, gdzie skulony leżał Atreyou.
Pogarszało mu się. Moja magia nie pomagała. Usłyszałam ciche kroki Setha.
-Co się stało?
-Nie wiem - powiedziałam na granicy łez - przyszedł dziś do mnie, zobacz, ma złamane skrzydło, błona jest pokryta jakąś ropą, krew ciągle leci, jego rana jest zakażona, ma wysoką gorączkę, nie chcę go stracić! -chlipnęłam - Nic nie mogę zrobić...
-Mam pomysł!
-Jaki?
-Ale jest on niebezpieczny, trzeba będzie coś znaleźć... - oddalił się, mrucząc coś pod nosem. Nadzieja sprawiła, że po raz pierwszy, od kilku przepełnionych smutkiem godzin uśmiechnęłam się.
<Seth? Dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz