Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

niedziela, 22 września 2013

Od Saar - c.d. do Seth'a - Nowe wydanie Rukii?!

Zaniepokojona pobiegłam za Sethem, zaskoczona jego nagłym i bezpodstawnym wybuchem. Użyłam magii ognia i z jego pomocą moje łapy przyśpieszyły, jednak nadal nie mogłam dogonić wilczura w postaci płonącego demona. Błądziłam parę godzin nawołując aż do zachrypnięcia. Zaszłam aż do lasu The Desar. W końcu zobaczyłam go, siedzącego samotnie, wśród drzew, płonącego ogniem. 
-Seth? Seth!? Jesteś tu! Jak dobrze, że cię znalazłam... Co się stało? Czemu jesteś w postaci demona? Nic ci nie jest?
-Nie. Idź stąd, nie chcę cię widzieć! - Zraniona zrobiłam krok do tyłu ale nie ustawałam.
-Seth, spokojnie, nic się nie stało - przywołałam uśmiech. - Przecież nic się nie stało... a może jednak?
-Ja... - basior odwrócił łeb. - Nie chcę o tym mówić. Proszę, idź już sobie.
-Skoro... skoro mówić nie chcesz, to chociaż zostać mogę? Nie będę o nic pytać. Obiecuję.
-Niech będzie. 
Usiadłam przy nim. Żar buchał z jego ciała, nie paląc mi futra. Mieliśmy ten sam żywioł. Ogień. A także zupełnie odmienne. Ja-mrok, On-światło. Tacy sami, i zupełnie różni. Na podobnych rozmyśleniach upłynął mi jakiś czas. Nie rozeznawałam się, która może być godzina, a poprzez gęste gałęzie nie widziałam słońca. Zmierzchało. 
-Saar?
-Chm?
-Dziękuję.
-Za co?
-Że... że nie wymagasz ode mnie bycia wesołym i.. i że tu jesteś.
Uśmiechnęłam się. 
-Nie ma za co. 
Nagle usłyszałam coś. Skierowałam ucho w stronę hałasu. Trzasnęła gałązka. Rozejrzałam się, omiatając las czerwonymi oczami.
-Słyszałeś? - zapytałam.
-Ychm - potwierdził.
-Co to było?
-Nie mam pojęcia. 
Nic nie widziałam poprzez gęstniejącą mgłę. Nagle poczułam ból, jakby ktoś mi wbił rozżarzone szpile do mózgu. Ryknęłam rozdzierająco.
-Saar! Co ci?
-Boli! Aaa! Tu musi być hipnotyzer! 
-Co?
-Takie... aał... stworzenie! Potwór! 
-Gdzie może być?
-Gdzieś blisko - sapnęłam, powstrzymując jęk. Nagle do naszych uszu dobiegł straszny dźwięk. Ryk wygłodniałej bestii.
-Uciekaj! - wrzasnęłam. - Szybko!
-Nie zostawię cię! 
Nagle ujrzeliśmy wynurzające się w mgły potworne monstrum. Stało na tylnych kończynach, nie miało skóry, posiadało strasznie wielkie kły, żółte oczy i ślina kapała mu z gęby.
 
Przestraszyłam się potwornie, nogi pode mną zmiękły i ugięły się. Nie umiałam rzucić ochronnego zaklęcia ani wznieść się w powietrze. Wszystko wypełniał ból i strach. Zamknęłam oczy i zakryłam je łapami jak przerażone szczenię, nie mogąc zapanować nad lękiem. Nagle usłyszałam świst powietrza i poczułam ciepło. Otworzyłam oczy. Seth w postaci demona stał przede mną chroniąc mnie przed potworem. Rzucił się na niego jak tygrys i zaczął walczyć. Ból głowy i lęk mijały, aż w końcu monstrum padło trupem. Basior wrócił do swojej poprzedniej postaci, zdyszany, zlany potem i krwią. W większości krwią potwora. Doskoczyłam do niego i przytuliłam.
-Dziękuję - wyszeptałam. - Gdyby nie ty, umarłabym.
-Nie ma sprawy - syknął cicho z bólu. - Czego się nie robi dla...
-Dla?
-Dla...
<Seth, byłabym wdzięczna, gdybyś dokończył, Saar :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz