Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

niedziela, 29 września 2013

Tajemnice Złotej Księgi - Rozdział 10 - Przyjaźń










Była końcówka zimy. Descendentis Daemonum przechadzał się po Moście Karimaulu. Nie miał nic do roboty, więc przysiadł na chwilę, by popodziwiać widoki. "Ślicznie tu... - pomyślał.". "Kim jesteś? - spytał nagle zza jego pleców czyjś głos. "Hej... - powiedział ponownie.". De Di odwrócił się gwałtownie. Ujrzał śnieżno-białą wilczycę, z niebieskimi oczyma. Stała na pieńku i wpatrywała się w niego. Była mniej-więcej w jego wieku. Dwa szczeniaki wpatrywały się w siebie przez chwilę. "Ja jestem Solaris - zaczęła wilczyca. - Mama mówi, że to znaczy Mądrość. A Ty? Jak Ty masz na imię?". "Miło mi, Solaris. Ja jestem Descendentis Daemonum. - przedstawił się.". De Di był przez chwilę szczęśliwy, ale od razu zrzedła mu mina, kiedy zauważył, jaki to wielki błąd popełnił. Mógł mieć przyjaciółkę, a się wydał! Wilczyca zaśmiała się: "Hi, hi! Śmieszne imię! To dlatego, ze jesteś czarny, niczym demon? Hi, hi! Dziwaczne masz to imię! Serio! Ale mi się podoba...". "Ym... Podoba Ci się? Dlatego, że jestem czarny? Co? - powiedział zdezorientowany De Di.". "Hi, hi! Nie... Jak dla mnie Twoje imię jest dziwne i zabawne, dlatego jest fajne! A jesteś czarny, jak demon, dlatego uważam, że masz na imię Potomek Demona. Takie przypuszczenia.". "Ach, tak... Nie wiesz, kim jestem? - spytał podejrzliwie De Di." "Nie. A kim? Królem!? - wykrzyknęła podekscytowana.". "Nie... Nie ważne... Wiesz, co? Coś Ci powiem... Solaris nomen est vere pulchra* - uśmiechnął się.". "Och dzięki... - zawstydziła się.". Dzieci postanowiły się razem pobawić. "Ha! Nie złapiesz mnie! - krzyknęła Solaris i stanęła na kawałku trawy.". "Zauważyłaś coś dziwnego? - spytał De Di nie pokazując ani odrobiny radości". "Nie... Co?". De Di stanął jedną łapą na skrawku trawy i powiedział: "To trawa. A to oznacza, że wiosna za niedługo przybędzie!". Solaris znudzona rzekła: "No i co? Tu pora roku zmienia się co trzy dni**.". "Masz rację. Ale wymyśliłem dla nas nową zabawę. Musimy chodzić tylko i jedynie po skrawkach trawy - stanął drugą łapą na skrawku trawy, który był oddalony od pierwszego o półtora metra. - Widzisz?". Maluchy zaczęły się bawić. Solaris pierwsza przegrała. Mruknęła tylko coś pod nosem. Następnie maluchy przytuliły się do siebie, by odpocząć i zasnęły. Obudziła je Silva. "De Di! Wstawaj! - szepnęła, a maluchy wstały - Chodź. Twoja matka się o Ciebie martwi. A Ty - zwróciła się do Solaris - lepiej uciekaj do swoich. Muza nie chciałaby, żebyś zadawał się ze zwykłymi wilkami... - zwróciła się ponownie do samczyka - ostatnio przeżywa kryzys...". "Pa, pa, De Di! - krzyknęła w biegu Solaris.". "Pa, pa... Czekaj! Skąd jesteś? - krzyknął w ostatniej chwili.", a ona wykrzyknęła z daleka: "Z Watahy Snów!". De Di i Silva wrócili do Muzy, a Solaris dobiegła do swojej watahy i mamy.

*Solaris, to piękne imię.
**Wtedy nikt nie kontrolował pór roku, jedynie Tempus odrobinę nimi mógł sterować.

Koniec Rozdziału 10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz