Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

sobota, 11 maja 2013

Od Saar - c.d. do Bo - Testy

Bo w podskokach zaprowadziła mnie na Łąkę Zabaw. Nie wiedziałam o co chodzi. W końcu wilczyca odezwała się.
- A więc. Zanim dodamy cię na poważnie do naszej watahy, musisz mi pokazać, co potrafisz. Muszę wiedzieć, do czego możesz się przydać i co potrafisz najlepiej.
-Na przykład?
-Zabawmy się w podchody. Ja się schowam a ty musisz mnie wytropić.
-Eee, ok. Niech będzie.
Zakryłam łapami oczy i powoli zaczęłam liczyć do trzydziestu.
-...28...29...30! Szukam!
Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie było Bo. Podniosłam nos w górę i zaczęłam węszyć. Taak... Poszła od zawietrznej. Zaczęłam się czołgać, w kierunku, w którym, jak podejrzewałam, poszła Bonum. Nagle złapałam jej trop. Przyśpieszyłam kroku. Zapach był coraz wyraźniejszy. Sprężyłam się, skoczyłam za wielką kłodę i wpadłam na roześmianą, kremową wilczycę.
-Dobra robota. Nie sądziłam, że znajdziesz mnie tak szybko. A możesz teraz ze mnie zejść? Duszę się.
-Och, tak, jasne. Sorki.
Przeciągnęłam się. Było przyjemnie ciepło. Skrzydła już mi nie dokuczały. Czułam przemożną chęć polatania.
-Ok, następne zadanie. Pościg. Zobaczymy jak radzisz sobie z polowaniami.
Niestety, okazało się, że nie jestem profesjonalnym myśliwym, ani zwiadowcą, ani wojownikiem, lekarzem, mędrcem i żaden ze mnie był opiekun wilcząt. Doszłyśmy do maga.
-Widziałam już, w moim domu, że całkiem nieźle posługujesz się magią. Możesz mi coś zaprezentować?
-Ok. Najpierw ogień czy ciemność?
-Ciemność proszę.
Zamknęłam oczy, napięłam mięśnie, skupiłam się. Czułam coś delikatnego pod łapami, łaskoczącego mnie i pieszczącego. Najpierw łapy, później pierś, grzbiet, ogon, głowa, skrzydła aż do uszu. Otworzyłam oczy. Wszystko, co widziałam, było teraz nieco zamazane i czarno-białe. Bo gwizdnęła z podziwem.
-No, no. Niewidzialna. Nie ruszaj się przez chwileczkę, ok?
Podeszła do mnie i wymacała mnie łapami.
-Możesz teraz wrócić do poprzedniego stanu?
Czułam, jak ciemność powoli opuszcza moje ciało. Znowu byłam widzialna.
-Ok, pokaż jeszcze coś.
Skupienie, przypomniałam sobie zaklęcie i zaczęłam je nucić cicho. Bonum krzyknęła.
-Hej! Co mi zrobiłaś?
-Zakryłam ci oczy ciemnością. -Machnęłam łapą. Wilczyca zaczęła mrugać i mrużyć oczy, jakby delikatne światło ją raziło.
-Hmmm.... Nie ukrywam, że to było... interesujące ale nie rób tak mi więcej, ok?
-Spoko.
Roześmiałyśmy się. Nie wiedziałam czemu. Po tylu troskach, dobrze było tak się pośmiać z niczego. Pokazałam jej jeszcze kilka moich sztuczek a później zaprowadziła mnie do mojej jaskini. Czekał tam na mnie mój ukochany smoczek, Atreyou. Biedactwo naczekało się na mnie cały dzień. Gdy tylko mnie zobaczył, podleciał do mnie i wtulił się w moją pierś. Zaczęłam go mimowolnie głaskać. Bo popatrzyła na mnie smutno.
-Co się stało?- zapytałam.
-Zawsze chciałam mieć własne zwierzątko ale nigdy nie znalazłam tego jedynego, który by mnie pokochał tak mocno, jak ja jego.
Podeszłam do niej i polizałam ją współczująco po pysku.
-To przyjdzie z czasem. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. -westchnęłam- Wszystko będzie dobrze...
-Ciebie też coś trapi.
-Ja... nie mogę sobie nic przypomnieć. W głowie mam pustkę. Czuję się tak, jakbym się urodziła tego dnia, kiedy mnie znaleźliście. Cały czas mam jednak przeczucie, że czegoś szukam. -Niemal żałowałam, że jej to powiedziałam. Bonum spojrzała na mnie współczująco i westchnęła cichutko.
-Ładną nawet masz jaskinię. -rzekła po chwili ciszy.
-Twoja jest lepsza. Nie wiedziałam nawet, że tak ładnie można mieszkać! -Zaprzeczyłam uśmiechając się.
-Musimy iść.
-Gdzie?
-Do Folium. Na... "Przyjecie".
-Eee?
-No wiesz, gra słów. Przyjęcie czyli impreza oraz Przyjecie, bo przyjęcie cię do watahy. Kalambur.
-Och... Wiesz, nie wiem, czy Snake Eyes czy Kiki chcieli by mnie tu widzieć.
-Nie przejmuj się. Polubią cie, jestem tego pewna. Przyjdź do kręgu spotkań wieczorem, ok? Ja już muszę iść.
Kiedy poszła, długo jeszcze przechadzałam się z Atreyou brzegami Jeziora Prawdy. Zajrzałam w głębię jego toni. Czy woda odkryje przede mną tajemnice o mnie samej? Toń zmętniała i zafalowała. podeszłam bliżej. Ujrzałam samą siebie. Jako małego szczeniaczka. Koło mnie kręciła się duża, wilczyca Albinoska i inny szczeniak. Była to chyba samica. Czarno, błękitno biała. Woków oka miała niebieską toczkę. Bawiła się ze mną jakimś patykiem. Przyszło mi na myśl, że to może być moja matka i siostra. Dwie łzy napłynęły mi do oczu, stoczyły się po policzkach i zetknęły z powierzchnią wody. Zjawisko rozpłynęło się, a ja usiadłam i spojrzałam na wschodzący księżyc. Atreyou bawił się moim ogonem, gryząc i ciągnąc go co jakiś czas. Zamknęłam oczy. Usłyszałam wołanie Bo, no tak, czas na przyjęcie. Wstałam i delikatnie posadziłam na moim grzbiecie niesfornego pupila. Ruszyłam w stronę wilczycy. A za mną, w puszczy, przesunął się ciemny cień, który po chwili znikł...


<Bo, byłabym wdzięczna, jakbyś napisała o tym przyjęciu i tym cieniu :D. Dzięki. Saar>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz