- To Ty! – krzyknęłam. – Chciałeś mnie zabić!?
Atreyou oblizał się niespokojnie (bo, wiem zwierzęta się oblizują, gdy się stresują) i rozejrzał się swoimi wielkimi ślepiami po bokach. Ochłonęłam. Jeszcze raz spojrzałam na smoczka. W pysku trzymał rybę.
-Lubisz ryby, co?
W odpowiedzi dostałam tylko jakieś dziwne burczenie.
-Twoja pani, Saar, prosiła mnie, żebym przyniosła jej trochę świeżych ryb… Które Ty właśnie zjadasz…
Atreyou spojrzał się na mnie zdziwiony, jednak nie przestraszony.
-To może chociaż pomógłbyś mi ich trochę nałowić, co? – spytałam.
Atreyou wstał uradowany. Polizał mi policzek. Uśmiechnęłam się.
-To… Ty łowisz, ja łapię?
Atreyou machnął głową na nie. Zaczęłam łowić. Za to Atreyou łapał ryby, które wyrzucałam mu na brzeg. Był przy tym bardzo uradowany.
Gdy wyszłam na brzeg, Atreyou właśnie był w ciągu uczty.
-W sumie możemy zrobić sobie krótką biesiadę! – wzięłam gryz ryby. – Albo nie…! – wykrzyknęłam, po czym odeszłam na stronę, by w spokoju zwrócić.
Gdy wróciłam, Atreyou kończył jeść jedną z paru ostatnich ryb.
-Ej! Maluchu! Zostaw trochę dla swojej pani! – uśmiechnęłam się pokazując lekko zakrwawione zęby.
***
Byłam na terytorium Saar. Weszłam do jaskini. Saar przywitała mnie bardzo
ciepło. Dałam jej ryby oraz jej pupilka.-Dobrze, że go znalazłaś! – zwróciła się do mnie. - Właśnie do tego potrzebne były mi te ryby – do zwabienia go! A Ty – zwróciła się teraz do smoczka. – nie powinieneś uciekać! – skarciła.
Atreyou zrobił baaardzoooo słodką minkę.
-No dobra, nie umiem się na Ciebie gniewać! – przytuliła go.
Atreyou tuż przed moim odejściem wskoczył na mnie i zaczął mnie lizać po całej twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz