Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

Wataha Wilków "Tajemnic Złotej Księgi"

czwartek, 13 czerwca 2013

Od Saar- c.d. Seth'a. - Cienie


Bonum chciała jeszcze coś powiedzieć, ale uśmiechnęłam się delikatnie do niej. 
-Hej, uśmiechnij się. Nie smutaj. - powiedziałam a ta popatrzyła na mnie tylko. - Seth, - powiedziałam do basiora. - dobrze wiesz, że Bo robiła to tylko z ciekawości i nie ma, czyja to wina. To nasza wspólna wina. Moja też. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Każdy może się domyślić, że czas i los zadały tobie rany... (tu Seth wzdrygnął się) ale u nas znajdziesz ukojenie. Nie musisz się cały czas nas trzymać. W każdej chwili, jeśli tylko zapragniesz, możesz iść gdzieś w samotności. Nic na siłę. Obiecuję. Bo?
-Hę?
-Ty też.
-Och, ach tak. Ja też obiecuję.
-Widzisz? Pamiętaj. Tu zawsze znajdziesz przyjaciół którzy wskoczą za tobą w ogień. Znajdziesz tu wszystko czego zapragniesz. Teraz tylko musisz się uspokoić i wrócić do nas. - O kurczę, pomyślałam. Ale przemowa. Co mnie natchnęło? Seth spojrzał na mnie i zaczął się przemieniać z powrotem w czerwonego wilka. Usiadł na trawie i spojrzał na mnie smutno. Jakby... przepraszająco. Atreyou wiercił się i szarpał. Prawie zapomniałam o jego istnieniu! Ten jednak zaczął jeszcze bardziej się wiercić i szarpać moje futro a nawet podgryzać uszy!
-Atreyou, smoczku, co jest znowu? - spytałam. Ten zaczął skakać i spojrzał w prawą stronę w kierunku łąki świateł. Nawet nie wiedziałam, że jesteśmy tak daleko! Jednak wiedziałam, że urwis coś chce mi powiedzieć więc wytężyłam wzrok. W naszym kierunku "płynęły"... cienie... Coś jak bardzo, bardzo ciemny dym ale poruszający się w jedną stronę i nie zmieniający kształtu. Spojrzałam na Bo, ta jednak nic nie widziała przez łzy, za to Seth wpatrywał się w poruszające się kształty. Dotknęłam wilczycę, ta spojrzała na mnie przytomnie. Wskazałam na istoty. Ze strachu, oczy otworzyły jej się szeroko.
-Musimy stąd uciekać - szepnęła. Bez słowa, zaczęliśmy biec. Oczywiście w drugą stronę! Nagle coś mi się przypomniało. Kiedyś, raz, kilka dni po moim "wypadku, upadku czy czymś" co przyplątało moje łapy do tej watahy, poszłam nad jezioro prawdy. I wtedy czułam świdrującą obecność... czegoś w przybrzeżnych chaszczach. Teraz czułam to samo. Czy za mną w krzakach czaił się cień? I w ogóle, co to jest? Przecież to poruszająca się CIEMNOŚĆ! Spojrzałam na Setha. Jego oczy płonęły ogniem ale nie tak potężnym, jak wtedy, gdy miał użyć furii. To był żywy strach. Bo była przerażona. Dlaczego tylko ja byłam przy zdrowych zmysłach? Nawet Atreyou piszczał szukając pociechy w moim futrze. Nagle poczułam, jak strach ściska mi gardło. NIE! Odrzucić, odrzucić od siebie panikę! O nie... Wielka, kosmata panika chwyciła mnie za gardło. Aż się zachłysnęłam. I wtedy...
<Bo, dokończ proszę :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz